O tym, jak zostałem akwarystą

Wydaje się, że największym problemem w posiadaniu hobby jest znalezienie na nie odpowiedniej ilości czasu. A szczerze powiedziawszy, na rzeczy, które lubi się robić czasu nigdy nie jest wystarczająco.

Na szczęście udało mi się w końcu znaleźć chwilę, żeby przestać być anonimowym i napisać tego posta. To, że akwarystyka jest największym hobby mojego życia mówiłem już niezliczoną ilość razy, ale właściwie nigdy nie opowiadałem o tym, jak to się wszystko zaczęło, dlatego dzisiaj postanowiłem podzielić się historią o tym, jak zostałem akwarystą! A wszystko zaczęło się, gdy miałem jakieś 5 albo 6 lat i dostałem od rodziców i chrzestnego moje pierwsze akwarium z rybkami, choć tak naprawdę ta historia ma swój początek o wiele, wiele wcześniej i zaczyna się od mojego pradziadka Józefa, który miał wręcz obsesję na punkcie zwierząt. Miał ich w swoim życiu całe mnóstwo, zaczynając od ptaków (tak, a w szczególności gołębi, bo hodowla gołębi była kiedyś na Śląsku bardzo popularnym hobby i nadal są ludzie, którzy podobnie jak mój pradziadek hodują je, biorą udział w zawodach i tak dalej), a na rybkach kończąc. Kiedy powiedziałem, że mój pradziadek miał obsesję na punkcie zwierząt miałem na myśli… prawdziwą obsesję – kiedy hodował ptaki, miał w swoim domu mnóstwo klatek, a pod domem gołębnik, gdy zajmował się akwarystyką, miał całą masę akwariów (podobno trzypoziomowy regał, pełen zbiorników). Największy z nich, jak mówiła moja babcia (jego córka), mógł pomieścić 25 wiader, zgaduję więc, że musiał mieć około 250 l. I oczywiście nie były to typowe akwaria, jakie można było w tamtych czasach spotkać. Dziadek hodował i rozmnażał neony, skalary, gupiki i molinezje, co wcale nie było wówczas łatwe i popularne. A interesowanie się czymś zawsze wiązało się u niego z ogromnym zaangażowaniem w tą pasję – tony książek, spotkań z innymi hobbystami, tysiące prób i błędów. Babcia mówiła mi, że zachowuję się czasem dokładnie tak, jak on – gdy się czymś zainteresuję, angażuję się w to z całą pasją i oddaniem, starając się trzymać wszystko na najwyższym możliwym poziomie i spędzając przy tym masę czasu i… oczywiście pieniędzy. A jak irytujące potrafi to być, powiedzieć może tylko moja żona, rodzice i brat.

Wracając do głównego wątku tej historii – w swoim pierwszym 12-litrowym akwarium hodowałem kilka prostych rybek, jak gupiki, molinezje i mieczyki. Niektóre z nich (głównie gupiki) udało mi się nawet z powodzeniem rozmnożyć, co było dla mnie niesamowitym osiągnięciem i przygodą. Niestety nie mam żadnych zdjęć akwarium z tego okresu, ale robienie zdjęć swoim rybkom i akwarium przez dzieci nie było zbyt popularne w latach 90-tych. Szczerze powiedziawszy akwarium opiekował się głównie mój tata. Byłem wtedy dzieckiem i wciąż się uczyłem, ale nudziłem się wszystkim równie szybko, jak zaczynałem się interesować czymś nowym. Po kilku latach zrezygnowałem z akwarium, bo chciałem mieć chomika, jak większość moich rówieśników. I tak na blisko 3 lata rybki zostały zastąpione przez chomika syryjskiego, po czym nastąpiła kilkuletnia przerwa w posiadaniu jakiegokolwiek zwierzątka.

Ale jeśli raz zamoczyłeś ręce w akwarium, to hobby będzie do Ciebie wracać ciągle. I tak było również w moim przypadku – w pierwszej klasie gimnazjum zdecydowałem się na powrót do akwarystyki, nie mając oczywiście pojęcia o tym, jak wiele zmieniło się w tym hobby, odkąd byłem małym dzieckiem. Wszystko zaczęło się na nowo w momencie, kiedy od moich kolegów dostałem na urodziny kolejne rybki. Wiedziałem, że je dostanę, więc miałem już przygotowane akwarium, ale nie spodziewałem się, jaki gatunek wybiorą. I tak stałem się posiadaczem prostego filtra, grzałki i 2 sumów rekinich. Przez kilka tygodni trzymałem je w moim starym 12-litrowym akwarium, dosłownie nie mając pojęcia, jak wielkie mogą urosnąć i jak wiele przestrzeni do pływania potrzebują…

Cóż, kolejny zły pomysł młodego, podekscytowanego, ale niedouczonego akwarysty. Prawdopodobnie przez stres moje rybki nie przeżyły, a ja popełniłem później wiele podobnych błędów, eksperymentując z hodowlą pielęgnic. Ostatecznie skończyłem sfrustrowany, z parką gupików i cieszyłem się jak dziecko, kiedy udało mi się je rozmnożyć. Przez blisko 2 lata miałem niedużą hodowlę tych prostych, ale kolorowych rybek, prowadząc dwa zbiorniki (12 l i 3 l) oraz kilka niewielkich, litrowych pojemników na najmniejszy narybek. Nawet udało mi się sprzedać kilka młodych do okolicznych sklepów zoologicznych i zarobić jakieś drobne pieniądze. W międzyczasie miałem też 3 bojowniki, ale w 3 klasie gimnazjum w końcu przyszedł czas na coś większego.

Moje pierwsze „większe” akwarium – 96 l, które dostałem na Święta Bożego Narodzenia

Na Święta Bożego Narodzenia dostałem 96-litrowe akwarium i tak rozpoczął się w moim życiu okres prawdziwej fascynacji podwodną fauną i florą. Wróciłem do hodowli pielęgnic, neonów, a nawet udało mi się rozmnożyć mieczyki. Zacząłem też robić testy wody i zdobywać informacje na temat różnych gatunków ryb i roślin, biotopów i sprzętu… Wziąłem nawet udział w Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy Akwarystycznej i dostałem się do jego finału. Ale ciągle czegoś mi brakowało, ciągle było mało. Pewnego razu zacząłem szukać w Internecie, czy możliwa jest hodowla błazenków w domu. Byłem zdrowo zaskoczony, że są ludzie, którzy mają w swoich domach maluteńki kawałek rafy koralowej, z tymi wszystkimi kolorowymi rybami, niesamowitymi koralowcami, ślimakami, krewetkami i tak dalej. Niestety moje marzenia spłonęły po pierwszej wizycie w specjalistycznym sklepie z akwarystyką morską i oszacowaniu kosztów przekształcenia mojego 96-litrowego akwarium w kawałek rafy. Dlatego zdecydowałem się na pozostanie przy akwarystyce słodkowodnej i po śmierci moich pielęgnic kupiłem nową rybkę – suma rekiniego. Tym razem miał znacznie więcej miejsca, ale po ponad 5 latach nieźle mu się urosło – miał około 30 cm długości i znowu brakowało mu miejsca w akwarium. Podjąłem wtedy chyba pierwszą odpowiedzialną decyzję w swojej akwarystycznej karierze – zdecydowałem się oddać mojego suma rekiniego innemu akwaryście, który miał spore doświadczenie w hodowli tego gatunku i zbiornik o pojemności 1200 l, w którym nigdy nie zabrakło miejsca tej wyjątkowo ciekawej rybie.

I w tym momencie nastąpił przełom – po oddaniu mojego suma rekiniego w lepsze miejsce zdecydowałem się przekształcić moje akwarium w zbiornik roślinny z biotopem azjatyckiej rzeki – masa kamieni Dragon Stone i roślin. Znalazłem nawet świetny sklep akwarystyczny w Internecie – mieli niemal wszystko, czego potrzebowałem, więc z czystej ciekawości sprawdziłem, gdzie mają swoją siedzibę. I zgadnijcie! Okazało się, że sklep jest jakieś 500 m od mojego domu! Poszedłem na krótki spacer, żeby sprawdzić, czy faktycznie tam jest i kiedy pierwszy raz do niego wszedłem, po prostu oczom nie mogłem uwierzyć! To co zobaczyłem kompletnie mnie zatkało – 3000-litrowy zbiornik ekspozycyjny, pełny koralowców i morskich rybek. Byłem tak zaskoczony, że zacząłem rozmawiać z obsługą i tak zaczęła się moja znajomość z nimi. Ta wizyta zmieniła moje życie i plany na przyszłość – wszedłem do nich, mając wizję słodkowodnego zbiornika roślinnego, a wyszedłem z głową pełną planów i marzeń o mojej pierwszej nanorafie. Kilka miesięcy później zmieniłem swój stary zbiornik na nowy (162 l z panelem filtracyjnym), wydałem masę pieniędzy na sprzęt, żywą skałę, koralowce i rybki i tak zaczęła się moja przygoda z akwarystyką morską.

Moja pierwsza nanorafa – 162 l z panelem filtracyjnym zaraz po zalaniu solanką

Zacząłem pisać cotygodniowe relacje z życia nanorafy, robić zdjęcia akwarium i wrzucać je na jedno z największych polski forów poświęconych akwarystyce morskiej (link do mojego dzienniczka ze zdjęciami). Niedługo później kupiłem lustrzankę cyfrową, żeby robić lepsze zdjęcia, zacząłem tworzyć filmy na YouTube i wrzucać swoje zdjęcia na Instagrama. Po 1,5 roku zdobywania doświadczenia i uczenia się od bardziej zaawansowanych morszczaków ożeniłem się i przeprowadziłem do nowego mieszkania, co było świetnym pretekstem do przesiadki na większe akwarium (moje obecne 250 l ze 100 l sumpem). Ale dalej było mało. Czułem, że sporo się nauczyłem i fajnie by było podzielić się swoją wiedzą i pasją z innymi. Udało mi się też rozkręcić niewielki interes i zacząłem produkować swoje suplementy do akwarystyki morskiej i hodowli fitoplanktonu.
I oto cały ja – piszący pierwszego posta na mojego bloga, z głową pełną pomysłów i zbiornikiem, ciągle zapełniającym się koralowcami i innymi fascynującymi stworzeniami! Mam nadzieję, że zostaniecie tu na dłużej i będziecie dzielić ze mną to niezwykłe hobby. Będzie fajnie!

Pozdrawiam,
Adam